wtorek, 12 stycznia 2010

Poetki są wśród nas...



Kiedy
rano w dużym mieście idziesz między blokami,
wiesz, że nad nimi świeci już słońce.
Czasami jakiś promyk przedrze się w szczelinie
i dosięgnie twojej twarzy.
Mrużysz oczy, niemal zawstydzony.
Poddajesz się migotliwemu jego działaniu.
Przenoszę cię wtedy do lasu.
Ten budzi się wcześniej niż miasto.
Czeka przygotowany niewydeptanymi ścieżkami.
Kroplami rosy na pajęczynach
tworzy małe tęcze w prześwitach słońca.

A promienie jak świetliste sztachety tworzą
magiczne obrazy przeznaczone tylko dla nas.
Mgła unosi się nad wilgocią,
otula miękko niedoświetlone miejsca.
Czasami czmychnie
gdzieś niemal pod nogami małe zwierzę
i nie pozwoli rozpoznać się w popłochu.

W gumiakach, w nieprzemakalnych kurtkach
poszukamy w obeschłych trawach gąsek niewielkich
upudrowanych piachem.


A w Bukareszcie jest zupełnie inaczej,
ludzie biegną zaspani,
trzymają w rękach papierowe kubki z kawą,
która kusi aromatem.
Zawsze odnoszę wrażenie,
ze musi być niezwykle smaczna.
Niemal zazdroszczę im tego smaku.

A bezpańskie psy obszczekują mnie
ile razy spotkam na swojej drodze ich skupiska.
Zaklinam je jak czarodziejka,
krzycząc do nich po polsku.
Przechodnie unoszą czasami głowy zdziwieni dźwiękami,
których nie rozpoznają.
Trzymam swojego psa na krótkiej smyczy,
tak na wszelki wypadek,
ale ona ignoruje najczęściej takie zaczepki.

Wpadam do domu,
witam się z synkiem jeśli nie śpi,
piję swoja kawę,
śledzę korespondencję w komputerze...



ania@polak

Brak komentarzy: